Polish K-POP Fanfiction
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

48 Hours (gore warning)

3 posters

Go down

48 Hours (gore warning) Empty 48 Hours (gore warning)

Pisanie by Shizzuo Sob 06 Paź 2012, 13:03

Biorę się za kolejne tłumaczenie, 2 pierwsze rozdziały są już gotowe, fick wydaje się jak na razie ciekawy, trochę zajeżdża mi "Piłą", ale... ale to dobrze 8D

Autor: 辛辛息息@baidu, tłumaczenie z chińskiego heecups@twitter, tłumaczenie z angielskiego: Shizzuo
Części: 1/21
Postacie: EXO
Gatunek: thriller, lekki horror, gore
Pairing: brak





ROZDZIAŁ 1

To że żyję, nie jest nagrodą, tylko karą.



Sądząc jedynie po jego wyglądzie, nie byłbym w stanie potwierdzić, że mężczyzna przede mną był autystyczny i brutalny. Rozumiałem, że ludzie, którzy niechętnie z nim rozmawiali czuli, że osoba przed nimi sama nie rozumie, co mówi. A w jego obecnym stanie, wydawał się być całkiem normalny.
- Witam – zamknąłem drzwi pomieszczenia i podszedłem do stołu. – Jestem Frank – spojrzałem na niego, ukłoniłem się lekko i usiadłem. – Co powiesz na filiżankę kawy?
W odpowiedzi na moje nieudane rozpoczęcie przesłuchania, najwidoczniej stwierdził, że mi nie odpowie.
- Rozumiem, że kawa w tym biurze nie spełnia twoich wymagań, ale przyniosłem też herbatę – powiedziałem. – Z kontynentu, chcesz spróbować? – mówiłem i jednocześnie machnąłem dłonią na Mike’a, by przyniósł herbatę.
- Zauważyłem, że od dawna nie piłeś wody, ludzie muszą się nawadniać – rzekłem, patrząc prosto na niego. – O ile chcą żyć.
Wciąż siedział w tej samej pozycji, nieruchomo, ale jego rzęsy lekko zadrżały.
- Nie jestem policjantem, ani przyjacielem, który przyszedł sobie z tobą pogadać... ani niańką, która ma cię podnieść na duchu – powiadomiłem, uśmiechając się. – Jestem lekarzem, kimś, kogo teraz potrzebujesz.
Spojrzał na podłogę, a w jego spojrzeniu nie widziałem nawet cienia duszy.
- Sporo cię spotkało w tym tygodniu. Ale taki dzień musiał nadejść – nachyliłem się, on spuścił głowę. Jego włosy zakryły połowę jego twarzy. – Taki, w którym musisz stawić temu wszystkiemu czoła. Chcesz wiedzieć, czemu? – zapytałem.
Nie odpowiedział.
- Bo nie jesteś szalony, twój stan psychiczny jest w normie i nie masz amnezji – stwierdziłem. – Twoje zachowanie i emocje są teraz takie same, jak zwykłych ludzi, zwłaszcza takich, którzy przeszli przez to, co ty. Możesz się do tego nie przyznawać, ale znosisz presję lepiej niż normalni ludzie w twoim wieku. Chciałeś się zabić, ale się zawahałeś.
Kris znowu spuścił głowę i spojrzał na podłogę.
- Miałeś co najmniej 5 godzin, ale nie połknąłeś penicyliny – nie odrywałem od niego wzroku. – Mogłeś skoczyć z okna, albo poderżnąć sobie gardło odłamkiem szkła, przygotowałeś się, by umrzeć, ale nie jesteś martwy.
Tym razem poruszył palcami.
- Twoje pragnienie życia jest silniejsze niż kogokolwiek innego, niż twoich towarzyszy, którzy teraz nie żyją, to powód, dla którego ty żyjesz – przysunąłem się bliżej jego twarzy. – I Bóg pozwolił ci żyć, może to nie jest nagroda, bo wcześniej sporo wycierpiałeś, to miała być kara.
Uniósł powieki, a w jego brązowych tęczówkach było coś, czego nie mogłem zdefiniować.
- Możesz pozostać cicho jak teraz, zrobić badania psychiatryczne, a wtedy znaleźć dobrego prawnika, który cię obroni, możesz żyć w spokoju przez resztę życia, żyć jak tchórz. Ale tego nie zrobisz – kontynuowałem. – W takim wypadku twoje życie się skończyło, wtedy, w tamtym budynku.
Podczas kilku sekund ciszy uważnie go obserwowałem. A potem usłyszałem jego zachrypnięty głos, powiedział pierwsze słowa tego dnia.
- Przeceniasz mnie – poczułem, jak tłum za mną przysunął się bliżej, ci, którzy jeszcze nie mieli ze sobą translatorów, wyjęli je. Za tym szkłem było mnóstwo oczu, które nas obserwowały. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na Krisa.
- Dlaczego tak mówisz?
- Ty serio myślisz, że jesteś sprytny, co? – na jego ustach też ujrzałem uśmiech.
- Oczywiście, że nie.
- Nie – uśmiechnął się szerzej i potrząsnął głową. – Myślisz, że wiesz wszystko, trzymasz to w dłoni, masz wszystko pod kontrolą.
Patrzyłem na niego, niezdolny czegokolwiek powiedzieć.
- Pewnie wiesz, że policjanci nie ściągnęli cię tu przez tą sprawę, tylko przeze mnie, jestem tu przynętą – Kris spojrzał na mnie kątem oka. – Naszym głównym motywem było sprowadzenie cię tutaj, zmuszenie, byś to zrobił. Myślisz, że mówię to, bo chcę ci pomóc czy tu zatrzymać? – patrząc na niego, zacząłem się poważnie zastanawiać, czy badania psychiczne były niezbędne.
- Co czujesz? – zapytał. Po chwili przerwy, odpowiedziałem mu.
- Nie uwierzę ci.
- Co, jeśli wyszedłbyś stąd i nikogo nie zobaczył? – kolejne pytanie. Przez chwilę się nad nim zastanowiłem.
- Pomyślałbym, że coś się stało i wszyscy uciekli, nie informując nas.
- A jakbyś nie mógł do nikogo zadzwonić i uświadomił sobie, że drzwi są zamknięte? – spojrzał na mnie. Patrzyłem na niego, chociaż atmosfera była naprawdę nieprzyjemna. Próbowałem zachować profesjonalizm i zgrywać łatwowiernego.
- Ja... – obróciłem kubek w dłoni. – Obroniłbym się... i uważał na ciebie – jego oczy nagle pociemniały.
- Mylisz się.
- Nigdy bym cię nie zaatakował, zanim bym tego nie wyjaśnił – rzekłem. – Ale też bym ci nie uwierzył.
Schylił głowę.
- Mylisz się... ja też się myliłem... my wszyscy...
Zbadałem jego wyraz twarzy i spróbowałem o coś zapytać.
- Masz na myśli twoich kolegów? – uśmiechnął się ze zrezygnowaniem i jeszcze bardziej spuścił głowę.
- Twoja herbata ładnie pachnie – musiałem podchwycić ten temat.
- Oh, piłeś ją wcześniej?
- Bi Luo Chun, z nim całkiem dużo tego piłem – gdy mówił, zdawało mi się, że znam go już od dawna.
- Chiński przyjaciel w Korei? – zapytałem.
- Dokładnie – odpowiedział. – Nie mogliśmy wtedy normalnie pić, tylko podczas festiwali, gdy herbata często była zamiennikiem wina – zaczął wspominać.
- Twój kolega, wciąż jest w Korei? – zapytałem.
Na chwilę przestał się ruszać, po czym potrząsnął głową.
- Nie wiem, ale chyba nie chciał tam wracać, powiedział, że chciał zostać w domu – powiedział powoli, wylewając trochę herbaty na podłogę. Patrzyłem na niego w ciszy.
- Nie miałem zbyt wielu przyjaciół – odwrócił się i spojrzał na mnie. – Zawsze mówił o tym, że wraca do domu, zazdrościłem mu, bo ja nawet nie wiedziałem, gdzie jest mój dom... chyba miałeś rację – uśmiechnął się lekko. – To że żyję, nie jest nagrodą, tylko karą.
Shizzuo
Shizzuo

Tiger
Liczba postów : 64
Points : 4433
Reputation : 2
Join date : 09/06/2012
Age : 25
Skąd : z szafy Krisa

Powrót do góry Go down

48 Hours (gore warning) Empty Re: 48 Hours (gore warning)

Pisanie by Song Ji Ae Sob 06 Paź 2012, 20:05

No ja skomentuję, jako iż no... skomentuję sobie i powiem, że dzięki uprzejmości Szisia.... Szizuo tym razem przez dwa "z" jestem na rozdziale trzecim i ff naprawdę ciekawy, przyjemnie się czyta i no jeżeli ktokolwiek teraz czyta tego komentarza, to ja polecam bardzo fika XDDDD

No a Szizusiowi Hwaiting 48 Hours (gore warning) 2840083352
Song Ji Ae
Song Ji Ae

Dog
Liczba postów : 44
Points : 4396
Reputation : 0
Join date : 09/06/2012
Age : 30
Skąd : Katowice

Powrót do góry Go down

48 Hours (gore warning) Empty Re: 48 Hours (gore warning)

Pisanie by Diamond Nie 07 Paź 2012, 16:24

Dobra, czas się wziąć przeczytać i skomentować xD HAH.

21 części a ty mówisz że tam co chwilę coś umiera!! TFU KTOŚ SRY XD Może na końcu zrobią z nich zombie i będą jak ci Walkersi a Lay będzie Zombiecornem. .... Kukurydzianym Zombie XD


Dobra zaczęłam czytać, i już na samym początku mam problem XD Zastanawia mnie z kogo POV to się zaczyna. hmm... chybaa... tego Franka.. o.O

Kris nie chce żyć. NO WAY. NOOOŁ ŁEEJ. AH. pewnie i tak zginie bo tam wszyscy giną.

Ah to to jest lekarz. Mam nadzieję że nie psycholog bo zaczęcie rozmowy od "Nie jestem twoim przyjacielem" to jak " fuck off and die BITCH." Takie nie na miejscu jak dla osoby z problemami samobójczymi.

Ouch, serio stary, delikatnie z nim, to nie jest jakiś specjalnie twardy okaz. Rozsypuje się gdy dmuchniesz.

All right czyli to jest rozdział jakby gdy już jest po wszystkim. Hm. ... Jego towarzysze to ta grupa ? TA tata taaa taa no... shit, taaaa tam co będzie brała w tym udział?

EHEHEHEH Kris ty sphytny lisie. Co ty kombinujesz HMMM?

... Człowieku, gdybym ja była tobą pomyślałabym że Bóg się pomylił i dał mi swoje ciało... A nie że moje życie to kara.


No i koniec.
Diamond
Diamond
Admin

Rat
Liczba postów : 60
Points : 4441
Reputation : 0
Join date : 08/06/2012
Age : 27
Skąd : Wrocław

https://kpopfanfickspl.forumpl.net

Powrót do góry Go down

48 Hours (gore warning) Empty Re: 48 Hours (gore warning)

Pisanie by Shizzuo Nie 07 Paź 2012, 16:40





ROZDZIAŁ 2

Drodzy chłopcy, zagrajmy w coś.



Pogoda w Los Angeles była niespodziewanie brzydsza, ale oprócz tego, nic w tym dniu nie było inne. Gdy tylko wysiedliśmy z samolotu, poszliśmy do odprawy. Chanyeol, Baekhyun i Jongin szli z przodu, byłem w stanie usłyszeć tylko gadaninę Baekhyuna i nieco zbyt głośny śmiech Chanyeola. Lider Junmyeon, D.O., Jongdae i Minseok człapali w środku, Luhan i Sehun szli przyklejeni do siebie, jak zawsze, jednak zdawali się być niewidoczni dla kogokolwiek innego. Tao szedł obok mnie, głośno wyrażając swoją frustrację zdjęciami sprzed debiutu, które wczoraj w nocy znowu wyciekły do internetu. Yixing, jak zawsze, spacerował sobie z tyłu, ze słuchawkami na uszach i uważnie obserwował otoczenie.
Zwolniłem, by mógł mnie dogonić i przyciągnąłem go do siebie.
- Powinieneś wyłączyć muzykę, bo nie usłyszysz, jak będziemy cię wołać – stwierdziłęm. Spojrzał na mnie zdziwiony, po czym pokiwał głową.
- Jasne, bez problemu – rzekł, nie mając zamiaru zdejmować słuchawek. Westchnąłem i odwróciłem głowę, znowu słuchając żałosnych jęków Tao, trzymając się faktu, że byłem w złym humorze, bo wczoraj w nocy nie spałem. Poza tym Zhang Yixing dostał reprymendę od managera za zasugerowanie małej wycieczki do domu, co znaczyło, że ja też mogłem pomarzyć o powrocie.
- Co? Wyglądasz na zdenerwowanego, jakby ktoś ci zabił chomika. Znowu coś źle powiedziałem? – zapytał Luhan, gdy czekaliśmy na bagaż. Nie zrozumiałem jego intencji, ale na pewno nie chciał mnie pocieszyć.
- Po cichu ubolewa nad twoim życiem – mruknął Yixing, zdejmując słuchawki.
- Moje życie jest wspaniałe od kiedy cię poznałem – odparł Luhan, patrząc przez okno. – A jeśli uda mi się dotrzeć do auta w jednym kawałku, to w ogóle będzie perfekcyjne. A tak poza tym to się nie ogoliłeś – rzekł, z powrotem zerkając na Yixinga.
- Ty nie ogoliłeś nóg, czułem tą męską atmosferę w samolocie – Lay poprawił swój kołnierz.
- Pewnie nieswojo się w niej poczułeś – Luhan zaśmiał się. – Jak już musisz, to mów o swoich uczuciach jutro podczas wywiadu.
- Bariera językowa – Yixing pokręcił głową. – W Hunan bym o tym wspomniał, ale Los Angeles to nie moja działka. Pozwolę liderowi zabłyszczeć swoim angielskim i opisać mój „nieswój” nastrój.
- Błagam was, niedobrze mi sięrobi – rzekł Tao, patrząc na nich, wyraźnie zdegustowany. – Mówisz jakbyś był singlem. Sehun ci nie wystarczy?
- Co ja? – zapytał Sehun zimnym, nosowym głosem.
- Nic – Luhan uśmiechnął się do niego. – Rozmawiamy o powrocie do domu jeszcze w tym roku.
- Wakacje? Kiedy? Jeśli to ostatnie, to jadę z tobą – rzekł Sehun, bez wcześniejszego zastanowienia.
- Może... – Luhan zerknął na Tao, który cicho zachichotał. – Jest 8 na 10 szans, że to się nie stanie, nasz kolega Yixing już został ochrzaniony przez managera... ładny zegarek swoją drogą.
- Już nawet nie pamiętam, gdzie go kupiłem – Sehun uniósł brwi w górę.
- Dlaczego nie zrobiłeś tego ze mną? Też bym kupił – Luhan zaczął narzekać, a Zitao przewrócił oczami, patrzac na mnie.
- Dużo jest tam fanów? – zapytał Yixing, zerkając na zewnątrz.
- Pewnie nie – rzekłem, podążając za jego spojrzeniem. Widząc lustro, zacząłem poprawiać włosy i ubrania.
- Dobra, już wszyscy wiedzą, że jesteś najprzystojniejszym facetem na świecie – Yixing klepnął mnie w plecy.
- Oh, dziękuję – kontynuowałem, wciąż patrząc w lustro. – Rzadko to słyszę.
I zupełnie niespodziwanie, usłyszałem od niego obrazę.
- A ja rzadko widzę takich idiotów.
- Wasze IQ ostatnio chyba nie wzrosło, chociaz już dawno dorośliście – rzekł Luhan, ciągnąc za sobą walizkę.
- Jak już wyjdziecie, szukajcie żółtego vana, tylko się nie zgubcie – ostrzegłem, po raz ostatni zerkając w lustro. Usatysfakcjonowany, poszedłem za nimi. Yixing znowu założył słuchawki. Parę minut później byliśmy już w poczekalni. Było tam więcej fanów niż się spodziewaliśmy, mogliśmy tylko iść za osobą z przodu, trzymając głowy nisko.
- Gdzie Yixing znowu poszedł? – wyciągnąłem głowę, patrząc gdzieś za plecami Luhana.
- Nie szedł za tobą?
- Kto powiedział, że za mną szedł? – kontynuowałem poszukiwania i w końcu zobaczyłem Yixinga w rogu, idącego w drugą stronę.
- Zhang Yixing! – krzyknąłem. Miał na uszach słuchawki i mnie nie słyszał. Chanyeol zauważył, co robię, machnął ramionami i krzyknął do Laya.
- Yixing! Tu, nie tam!
Patrząc na upartego Yixinga idącego w swoją stronę, westchnąłem i przecisnąłem się do niego przez tłum.
- Cały czas uciekasz? – klepnąłem go w ramię i ściągnąłem z jego głowy słuchawki. – Zginąłbyś, gdybyś przez minutę nie słuchał muzyki? – spojrzał na mnie zdziwiony i wskazał w miejsce, w które szedł.
- Czy nasz żółty van...
Odwróciłem się i spojrzałem na Minseoka, stojącego przy vanie i machającego w naszą stronę, po czym pociągnąłem tam Yixinga.
Nigdy się nie dowiedziałem, że chciał powiedzieć „Czy nasz żółty van przypadkiem nie stoi tam?”.
***
5 minut później cała 12 siedziała w samochodzie, na fotelu pasażera zauważyłem Azjatę, który stwierdził, że jest naszym przewodnikiem. Kierowca wyglądał na miejscowego.
- Cała reszta pojechała innym samochodem, jadącym tam, gdzie wy – rzekł płynnym koreańskim. – Niedługo się z nimi spotkacie.
- Czy mogę zapytać – zaczął Junmyeon. – Gdzie będziemy mieszkać i jak długo? – obaj, kierowca i pasażer, uśmiechnęli się lekko.
- Zakwaterowanie jest w bardzo dobrym stanie, już niedługo zobaczycie.
- Cholera! Nie mogę używać telefonu w Ameryce? Specjalnie się o tym dowiadywałem, czy mogę, mówili, że tak! – Kyungsoo zmarszczył brwi i pomachał telefonem.
- Ja nie mam zasięgu – dodał Chanyeol. – W porządku, pewnie za chwilę... patrzcie! To plakat naszego koncertu! – krzyknął. Naszą uwagę przyciągnął wielki obraz na zewnątrz.
- Racja... chyba jesteśmy tu całkiem popularni. Sporo tu fanów – wszyscy zgromadzili się przy oknie. Zdążyłem już do tego przywyknąć.
Zauważyłem, że teraz Luhan nosił na nadgarstku zegarek Sehuna, obaj rozmawiali o pierścionku na palcu Luhana. Jongin już dawno odpłynął do krainy snów, właściwie w momencie, gdy wsiadł do vana, Tao cierpliwie ćwiczył przedstawianie się po angielsku, a Chanyeol oparł głowę na moim ramieniu.
Yixing najwidoczniej był w swoim własnym świecie, gdy odwrócił głowę w moją stronę i posłał mi przestraszone spojrzenie.
- Jesteś pewny, że wsiedliśmy do dobrego samochodu? – zapytął.
- A nie? – spojrzałem na niego zaskoczony. Wszyscy zaczęli zasypiać, ja też poczułem się dziwnie senny. Yixing też, bo zamrugał, spojrzał na swój telefon i znowu na mnie.
- Co ci jest? Obudź się, mówię do ciebie...
- Co to ma być? Nic nie pamiętam, tylko światło słońca po południu... tamtego dnia... osoba, która dała mi reprymendę... która odebrała telefon – jego głos dzwonił w mojej głowie. – To była kobieta...
Zanim senność kompletnie mną zawładnęła, zdążyłem zapamiętać zdziwioną osobę, pukającą się w głowę i próbującą obudzić pozostałych. Potem... już nic nie pamiętałem.
***
Gdy się obudziłem, Jongin jako jedyny był przytomny. Wszyscy leżeliśmy na dywanie w salonie w wielkim domu i uświadomiłem sobie, że mam coś na karku.
- Nie baw się tym, probowałem, nie da się tego zdjąć – rzekł Jongin, siadając na kanapie.
- Kiedy się obudziłeś? – zapytałem.
- 5 minut temu.
Spojrzałem na zegar, który wskazywął godzinę 10. Spaliśmy ponad 4 godziny.
- Dlaczego nas nie obudziłeś? – potrząsnąłem Luhana, próbując go obudzić.
- To bezsensowne – powiedział Jongin, bez emocji. – Poczekaj chwilę, obudzą się.
Rzeczywiście, wszyscy wstali. Tao podrapał się po głowie i poszedł do łazienki, Chanyeol histerycznie obwieścił fakt, że jego telefon i torba zniknęły, Baekhyun nawijał o luksusowej willi, a potem narzekał, że chce mu się pić. Sehun zapytał o coś Luhana, który zmarszczył czoło, położył dłonie na skroniach i pokręcił głową. Yixing desperacko próbował zdjąć pierścień z szyi. Podszedłem do niego i poklepałem go po dłoniach, żeby przestał.
Salon był pomalowany w niepasujące do siebie kolory, wielkie lustro wisiało na ścianie obok drzwi, gra taneczna stała w rogu, a sejf zaraz obok schodów ze zwisającą z niego kostką Rubika.
- Co się dzieje? – zapytał Junmyeon, podchodząc do mnie i Jongina. Westchnął, pokręcił głową i zaczął poprawiać potargane włosy. Jongin nic nie powiedział, siedział na kanapie i patrzył na drzwi.
- Są chronione hasłem – rzekł.
- Co? Porwali nas? – Baekhyun rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając telefonu.
- Już gdy wsiedliśmy do samochodu, coś nam nie pasowało – rzekł Luhan. – Ale teraz już za późno, by o tym mówić.
- Jak to w ogóle możliwe, dopiero wylądowaliśmy... – Chanyeol wyglądał, jakby miał się rozpłakać.
- Może to szalone fanki – stwierdził Baekhyun z nadzieją w głosie. – Może tylko żart.
Wszyscy byli cicho, jakoś nikt nie wierzył w tą teorię.
- Oby tak było – rzekł Junmyeon, zakrywając twarz dłońmi. Nagle Tao wskazał na ścianę za nami.
- Patrzcie... co to jest? – na ścianie nad lustrem zostało wyświetlonych kilka zdań po angielsku. Słowa były urocze, ale ich znaczenie już nie.
„Drodzy chłopcy, witamy w białym raju, najbardziej magicznym budynku w LA. Zagrajmy w coś. Będzie dobrze, jeśli poznacie te zasady: nie próbujcie wyjść z tego domu, nie dacie rady. Macie na karku małą obręcz, w której jest malutki nożyk i zrobi wam krzywdę, jak złamiecie te zasady. Musicie podzielić się na dwie grupy. Chłopcy stojący najbliżej drzwi będą kapitanami i pierwsi wybiorą członków swoich grup. Wybrani wybiorą kolejnych i tak dalej, dopóki już nikt nie zostanie. Gra jest prosta, a zasady są dwie:
1. Po 48 godzinach, tylko jeden żywy chłopak może zostać w tym domu.
2. Dwóch ostatnich, którzy przeżyli łączą się w jedną grupę.
Powodzenia, drodzy chłopcy. Życzymy szczęścia i miłego weekendu.
Wasi gospodarze”.
- Co tam jest napisane, liderze? – Tao spojrzał na mnie. Jeszcze nie do końca oprzytomniałem, ale stoper nad drzwiami wyświetlił serię numerów.
47h 59m 59s.
Shizzuo
Shizzuo

Tiger
Liczba postów : 64
Points : 4433
Reputation : 2
Join date : 09/06/2012
Age : 25
Skąd : z szafy Krisa

Powrót do góry Go down

48 Hours (gore warning) Empty Re: 48 Hours (gore warning)

Pisanie by Song Ji Ae Pon 08 Paź 2012, 14:04

Pierwsze co muszę rzec, to to iż gif mi się bardzo podoba :P
Rozdział oczywiście też, bo w dużej merze zachęca do tego, aby czekać na kolejny. Wszystko powoli się rozkręca, o! ^___^

I widzicie! Tu jest pokazane jak bardzo Yixing jest mądrym człowiekiem, gdyż chciał iść do innego vana. Gdyby nie Kris, nie znalazłby się w takiej sytuacji :CCCCCCCCC
Song Ji Ae
Song Ji Ae

Dog
Liczba postów : 44
Points : 4396
Reputation : 0
Join date : 09/06/2012
Age : 30
Skąd : Katowice

Powrót do góry Go down

48 Hours (gore warning) Empty Re: 48 Hours (gore warning)

Pisanie by Diamond Wto 09 Paź 2012, 17:44

Ten śmiech Chanyeola to chyba był każdy w stanie usłyszeć. Inaczej się nie da.

... Kris ma jakieś wąty do Laya? W sumie w naszym też ma. I to nie jakies tylko bardzo poważne spowodowane głupotą i nieumyślnością tego jakże wspaniałego jedn... człowieka ekhe.

A z Tao co się stało? On narzeka? Okres ma czy jak? Jego zdjęcia wcale nie są takie okropne. Znaczy... te co widziałam. Na tych co nie widziałam mogło się faktycznie coś wydarzyć.

... Jakby ktoś zabił mu chomika. SERIOUSLY. Ze wszystkich rzeczy on musiał wybrać akurat chomika. Bo to naprawdę najważniejsza rzecz na całym tym wielkim i malowniczym świecie. Pieprzę od rzeczy wiem ale to ma być długi komentarz.

"To się nie ogoiłeś" OHOHOHOH Luhan ty brutalu. Jakimi ty wyzwiskiami rzucasz. Po prostu nawet mnie to boli, a gdybym uż usłyszała coś takiego prosto w twarz to bym w ogóle poszła się pociąć. Ale wiem że tego nie powiesz, bo przypominam ci że wolałam kopytka od ciebie. Więc się stary musisz postarać i mi zaimponować. Bo inaczej. Ohhh.. ciężko będzie XD

TAK LAY DAWAJ. Stocz się do jego poziomu i bądź takim samym idiotą z kiepską odzywką wierząc, że nieogolone nogi u faceta to obraza całego majestatu.

Nieswojo się poczuł.. że niby Lay to panienka i ta męska atmosfera wprawiała go dyskomfort? Człowieku, Lu, ty spójrz w lustro. I powiedz mi gdzie ty widzisz mężczyznę hm?

No tak. Ledwo Kris zobaczy Lustro i już zaczyna się poprawiać. Boże Kris jak ty możesz w nie patrzeć. Ja bym umarła od tego nadmiaru zajebistości i wszystkiego.

HAHAHA. Dokładnie Lay, dokładnie. Ty wiesz co powiedzieć.

... Czy on nie wyczuł tego sarkazmu? NAPRAWDĘ?

Lay kolejny plus. Czy Kris na serio jest taki tEMpy?

Luhan kolejna odzywka godna.... jego. Naprawdę aż jestem pod wrażeniem ich relacji. One są takie pełne emocji, ciepła i miłości. Ni to wcale nie jest sarkazm o nieee..... no dobra jest.

Ja jebie a ten dalej o lustrze. On powinien nosić takie kieszkonkowe żeby sobie co kilka minut sprawdzał czy dobrze wygląda i jak zajebiście błyszczy swoja zajebistą zajebistością zajebistości. Choć, znając jego, może lepiej by było gdyby tego lusterka nie miał bo nic innego by nie robił tylko na siebie patrzył.

Ten komentarz będzie dłuższy od rozdziału LOL XD 48 Hours (gore warning) 677983746

YEAAA Zbrodnia idealna. Sprytne podstawienie żółtego vana z drugiej strony, identycznie wyglądającego, stojącego na wprost przybyłych, najlepiej tak aby znajdował się w połowie drogi do tego właściwego i żeby taki rozkojarzeni i głupiutcy EXO się na to haknęli.

Albo moment, nie zrozumiałam. To Lay wybrał dobry, a EXO zły czyjakosinaczejtoszłojajużniekumamwhatthehelllllllll!

TEN UŚMIECH. ON ZAWSZE OZNACZA COŚ ZŁEGO. Muszę zapamiętać że jak będę w Chinach/Korełi to żebym uważała na vany/taksówki i ich kierowców *andpasażerówzprzodupodającychsięzaprzewodników* te rypane uśmiechy i porozumiewawcze spojrzenia zawsze oznaczają że nadchodzi coś bardzo ale to bardzo złeeego.

Okej to Ameryka... right?

LUUUUUUUUHAAAAAAAAN TY GNIOOOJUUU!!! WYŁUDZIŁEŚ OD SEHUNA ZEGAAAAREEEK!!! Nosz ty sobie mój drogi coraz bardziej grabisz! Aż nawet pójdę popatrzeć czy mój pierścionek zaręczynowy wciąż leży na swoim miejscu.

Jedynie Lay jest jakiś świadomy i wyczulony na nadchodzące niebezpieczeństwo. Szkoda że jest tak głupi że nie powiedział wszystkim że coś jest nie tak, tylko komuś tak niepoczytalnemu, przerażającemu i debilnemu jak Kris * tak wiem Kris, dostanę za to w******l ale trudno jakoś to wytrwam mam nadzieję.*

WHAT.... Lay. O czym ty gościu pierdzielisz...

No i proszę. Gdzie to się obudzili dzięki temu brakowi instynktu samozachowawczego. Oni naprawdę nie myślą. Ja to pierwsze bym sprawdziła czy na serio idę w dobrą stronę.

Chanyeol histerycznie....... on histerycznie nawet wstaje XDDD Weź go dotknij a się obudzi i zacznie krzyczeć.

Ja pierdziele ci goście na serio szybko się ogarniają... Nie ma co, cud że nie zaczynają panikować. Bo wow. Luhan już w samochodzie zaczął zauważać to CZEGO NIC NIE POWIEDZIAŁ HHMMMM???

Mi się to cholernie skojarzyło z Lair Game, mimo że tam ludzie nie ryzykowali życiem tylko pieniedzmi... czyli życiem lol xD

No i każdy będzie po kolei się zabijał z każdym. Cudny fick xDDD

NO. TO KONIEC XDDDDD
Diamond
Diamond
Admin

Rat
Liczba postów : 60
Points : 4441
Reputation : 0
Join date : 08/06/2012
Age : 27
Skąd : Wrocław

https://kpopfanfickspl.forumpl.net

Powrót do góry Go down

48 Hours (gore warning) Empty Re: 48 Hours (gore warning)

Pisanie by Shizzuo Nie 21 Paź 2012, 15:04





ROZDZIAŁ 3

Czy podporządkowanie się zasadom to jedyny sposób na przeżycie?



To było odliczanie, patrzyliśmy na zegar, nie mogąc się ruszyć. Obserwowaliśmy, jak czas mija, sekunda po sekundzie, a domem zawładnęła głucha cisza.
- Mówią nam... że nie możemy stąd wyjść, a w tych pierścieniach jest nóż – rzekł Chanyeol, z każdym słowem coraz bardziej przestraszony.
- Za 2 dni tylko jeden z nas będzie żył – spojrzałem na ich przerażone twarze.
- I musimy się podzielić na dwie grupy, dwaj ostatni, którzy przeżyją, będą z tej samej grupy – dodał Luhan. – Jeśtli złamiemy zasady – wskazał na swoją szyję. – Nóż prawdopodobnie odegra swoją rolę, wysuwając się z tego pierścienia.
Wszyscy nagle zrobili się cicho, jedynem dźwiękiem roznoszącym się po pomieszczeniu było tykanie zegara.
- Chora metoda... – szepnął Jongdae. – Dwaj najbliżej drzwi będą kapitanami, wybiorą sobie towarzyszy, oni wybiorą następnych i tak dalej, aż wszyscy zostaną przydzieleni – oczy wszystkich zwróciły się na dwóch chłopaków stojących najbliżej drzwi, Minseoka i Yixinga.
- Szaleństwo... wy w to serio wierzycie? Fani robią sobie z nas jaja! – krzyknął Minseok. Pokręcił głową i rzucił krzesłem w okno. Szkło było jednak mocniejsze niż mu się wydawało i nie pękło, a on sam upadł na podłogę. Chanyeol podszedł bliżej, by spojrzeć, co się stało. Z szyi Minseoka zaczęła obficie sączyć się krew, tworząc kałużę wokół stóp Chanyeola.
Opadłem ciężko na kanapę, cała reszta straciła resztki nonszalancji i rozpętał się chaos. Baekhyun wbiegł na drugie piętro, wrzeszcząc, Jongdae przewrócił filiżanki i stolik na podłogę, Luhan i Yixing pobladli, patrząc na to, co właśnie rozgrywa się przed ich oczami. Sehun zatoczył się i złapał za brzuch.
Jongdae histeryzował najbardziej, nie tylko podbiegł, by przytulić Xiumina, ale odwrócił go na plecy. Panika, krzyki i dźwięk kroków, również moich rozbrzmiały po pomieszczeniu, gdy pierścień opadł, ukazując nóż i głębokie, czerwone rozcięcie.
- Co to ma być! Czego ty od nas chcesz! – krzyknął Jongdae i pobiegł w stronę drzwi, uderzając pięścią w klawiaturę. Kyungsoo i Junmyeon ruszyli za nim, chcąc go odciągnąć. Ten wciąż łkał, próbując wpisać różne komibnacje.
- Masz jeszcze 2 szanse – obwieścił głos dochodzący z zamka. Jongdae spróbował jeszcze raz. – Masz jeszcze jedną szansę.
- Przestań! – krzyknął z tyłu Jongin.
- Masz pecha, żegnam – wszyscy w jednym momencie znieruchomieli, słysząc urywany krzyk Jongdae. Przewrócił się, krew już po chwili pojawiła się na podłodze. Znowu zrobiło się cicho, słyszeliśmy tylko dźwięk płynącej krwi.
- Jongdae...? – szepnął Chanyeol, podchodząc bliżej, by spojrzeć na leżącego na ziemi kolegę. Nie wierzył swoim oczom. – Dlaczego osoba chcąca złamać kod umiera? – zapytał odwracając swoją bladą twarz w naszą stronę. – NO DLACZEGO?! – krzyknął.
Przez chwilę patrzyliśmy, jak biega od jednego kąta do drugiego.
- Nie – wymamrotał. – Muszę się stąd wydostać... – wciąż mówił do siebie, krążąc po całym domu, wszedł do kuchni, wspiął się na kuchenkę i uderzył dłońmi w sufit. Nic się jednak nie stało. Cierpliwie próbował dalej, teraz uderzał w niego całym ciałem i prawie udało mu się przebić. Podszedłem do niego i ściągnąłem go na dół.
- Puść mnie! – ryknął. Próbował mi się wyrwać, wykorzystując do tego całą swoją siłę. – Nie chcę tu umrzeć! Skąd wiesz, że nie dam rady się przebić?
Odciągnąłem go kilka kroków wstecz i uderzyłem otwartą dłonią w twarz, dopiero wtedy się uspokoił.
- Chcesz umrzeć? Bo nam się nie spieszy – spojrzałem mu w oczy. Nic nie powiedział, więc wróciłem do salonu, ze spuszczoną głową. Już zapomniałem, jak długo trwała ta cisza, ale wydawało mi się, że minęła wieczność.
Gdy minęło pół godziny, Junmyeon zdecydował się ją przerwać.
- Znajdźmy jakieś ciemne miejsce i zanieśmy ich tam – spojrzał na zakrwawione ciała. Wszyscy wstali i zaczęli szukać. Nawet nie musieli nic mówić, wystarczył mi dźwięk ich ciężkich kroków.
- Tu jest piwnica – Sehun otworzył drzwi. Piwnica miała 2 piętra, nie było tam żadnych świateł. Na końcu były jeszcze jedne drzwi, prawdopodobnei do garażu. Junmyeon i Kyungsoo nieśli Jongdae, a ja podniosłem z Luhanem Minseoka. Baliśmy się czegokolwiek dotknąć, myśląc, że zostanie to wzięte za złamanie zasad. Po drodze kopnąłem coś metalowego, ale nic mi się nie stało.
- To gdzie ich zostawimy? – zapytał Kyungsoo.
- Najgłębiej jak się da – rzekł Junmyeon.
Gdy wyszedłem, zobaczyłem Yixinga i Jongina. Klęczeli na podłodze, pozbywając się plam krwi. Wszyscy znowu usiedli, zegar ukazywał 46 godzin i 32 minuty.
- Jak? – zapytał Jongin zarówno nas jak i samego siebie, wycierając dłonie. Zasady na ścianie się nie zmieniły.
– Może... może powinniśmy się podzielić – zaproponowałem po krótkiej chwili. Wszyscy spojrzeli na mnie, a potem Junmyeona. Już wiedzieli, co to znaczyło. Spojrzałem na niego, jakbym chciał zapytać, jak niby chcemy to zrobić. „Nie wiem, może po prostu musimy?” zerknął na mnie. „Czy podporządkowanie się zasadom to jedyny sposób na przeżycie?” znowu na niego spojrzałem. „Możliwe, przecież uczymy się tego od małego” powoli spuścił wzrok. Po paru minutach podniósł głowe. Westchnął, patrząc na dwójkę najbliżej drzwi, Yixinga i Chanyeola.
- Podzielmy się.
Obaj w ciszy podeszli bliżej, na środek salonu i stanęli na dwóch dywanach, jednym zielonym i jednym niebieskim. Yixing, który stał na niebieskim, podniósł głowę.
- Kto wybiera pierwszy?
- Użyjmy naszej starej techniki – rzekł Chanyeol, uśmiechając się. Policzyli do trzech i wyciągnęli swoje ręce. Tego się spodziewałem, Yixingowi nigdy dobrze nie szło w tej grze. Patrząc na oryginalną grupę K, Chanyeol zastanowił się przez dobre 10 sekund.
- Jongin – powiedział w końcu. Jongin wstał z kanapy i podszedł do niego, uścisnęli sobie dłonie.
- Kris – rzekł Yixing, gdy tylko Jongin dołączył do Chanyeola. Tego też się spodziewałem. Zauważyłem, że Luhan zbladł. Stanąłem obok Yixinga i spojrzałem na Jongina, który swoim wyborem zaskoczył nas wszystkich.
- Luhan – poczułem, jak Yixing łapie mnie za rękę i ściska. Powietrze wydawało się ciężkie. Luhan zmarszczył czoło i rozważył wszystkie za i przeciw, zanim wstał i powoli podszedł do Jongina.
- Dlaczego? – zapytałem, patrząc na niego. Nie spojrzał na mnie.
- Bo chcesz wygrać. Ale bez Luhana ci się nie uda – podniósł podbródek. – I nie chcę źle rozumieć rzeczy, które będziecie do siebie mówić po chińsku.
Zrozumiałem go i przyjąłem to ze spokojem. Uśmiechnąłem się do siebie.
- Oh Sehun. Chodź tu.
Shizzuo
Shizzuo

Tiger
Liczba postów : 64
Points : 4433
Reputation : 2
Join date : 09/06/2012
Age : 25
Skąd : z szafy Krisa

Powrót do góry Go down

48 Hours (gore warning) Empty Re: 48 Hours (gore warning)

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach